
12 gru SESJE ŁÓDZKIE A.D. 2020
Pandemiczny rok 2020 był dla mnie niezwykle bogaty w wydarzenia i aktywności fotograficzne. Dzięki wspaniałym modelkom bawiłem się świetnie.
Łódź była dla mnie w tym roku bardzo szczęśliwym miastem. Potrzeba rozbudowania portfolio fotograficznego poskutkowała kilkoma sesjami. Dzięki temu nie tylko wzbogaciłem moje portfolio o wiele cennych kadrów, ale przede wszystkim nauczyłem się lepiej pracować z modelką, starannie dobierać czas i miejsce sesji i poznałem nowe, wspaniałe kobiece osobowości. Obcując z każdą z nich nieco bliżej, dotykając ich duszy poprzez fotografię, miałem okazję przekonać się o ich wewnętrznym bogactwie – w sposób oczywiście daleki od pełnego poznania, ale wystarczający, aby naszkicować w myślach osobowościowy portret pamięciowy każdej z nich. Fotografując kobiety, poszukuję w nich wdzięku – czyli aury osobistej złożonej z cech psychicznych i fizycznych. Znalazłem go u każdej z moich modelek, a oto jak wspominam poszczególne sesje.
Pierwsze było spotkanie z Lindą Świątczak. Niezwykłe było dla mnie to, że osoba tak młoda potrafi tak dobrze pozować, tak swobodnie czuje się w swoim ciele przed obiektywem. Mimo że nie byłem przekonany do stroju, który Linda wybrała na sesję, to za sprawą swojego wdzięku i swobody uczyniła tę sesję niezwykle udaną. Miejsce, które wcześniej obejrzawszy w porze sesji, wybrałem, okazało się doskonałe do klimatu zdjęć. Sesja wyszła tak dobrze, że niewiele było pracy przy obróbce; a poza tym oboje nie mogliśmy się doczekać już następnej wspólnej sesji. W sumie takie fotograficzne spotkania z Lindą były w tym roku 3.
Druga z kolei była sesja z Izabelą Włodarek, a jej miejscem Park Źródliska. Okazało się, że Iza to osoba niezwykłej pogody ducha (potrzebnej szczególnie, kiedy przed sesją jest burza i nie wiadomo czy cokolwiek z tego będzie), poczucia humoru i… wdzięku. W końcu burza jednak przeszła i mogliśmy przystąpić do fotografowania. Przekonałem się, że Iza jest profesjonalną modelką; ja natomiast starałem się jej dorównać. Myślę, że wspólnie nieco klimatu baśniowości i zmysłowości (pod najbardziej znaną łódzką lipą) udało nam się stworzyć. Bardzo chciałem powtórzyć sesję z Izą, ale na to trzeba było poczekać aż do… grudnia.
Szybko powróciłem do Parku na Źródliskach – tam odbyła się sesja z początkującą aktorką Dominiką Hudziec. Do dziś, nawet nie patrząc na fotografie z sesji, jestem pod wrażeniem jej… wdzięku, a szczególnie uśmiechu. Właśnie ten uśmiech i poczucie humoru Dominiki sprawiły, że tak dobrze wspominam tamto spotkanie, chociaż zdjęcia też wyszły bardzo dobrze. Tym razem fotografowaliśmy w innych miejscach niż z Izą, a Dominika była gotowa na każde poświęcenie. I odniosłem wrażenie, że (mimo długo już trwającej sesji) nie miała jeszcze dosyć. Mam nadzieję, że uda się nam jeszcze kiedyś dorobić kilka zdjęć.
Sesja z Joanną Puternicką miała być powrotem do miejskiej scenerii. Niestety pogoda nie dopisała i pierwsze dwa miejsca, które wcześniej wybraliśmy na sesję, okazały się zbyt ciemne. Ostatecznie znaleźliśmy świetne tło pod jednym z biurowców przy Piotrkowskiej. Mimo późnej pory (i wysokiego ISO) udało się zrobić kilka zdjęć, z których jestem bardzo zadowolony – czerwień bluzki (która była ważną częścią pomysłu na sesję) dobrze „zaświeciła” na tle budynku. Poza tym w tle (wewnątrz budynku) pojawiło się kilka ciekawych świateł, co stworzyło spójną całość. A sama Joasia… rzadko spotyka się tak inteligentne i wrażliwe osoby. Liczę na to, że w 2021 uda nam się sesja studyjna.
Czerwiec przyniósł sesję, na którą czekałem bardzo długo. Na Olę Adamczyk-Brzezowską zwróciłem uwagę już rok wcześniej, kiedy jako obserwatorka profili firmy Texpol w mediach społecznościowych była bardzo aktywna i chyba nawet wygrała coś w naszym letnim konkursie. Typowałem ją do sesji promujących produkty Texpolu, ale do takiej współpracy nie doszło. Jednak marzenie o sesji chustowej nie opuszczało moich myśli; jako były pracownik Lenny Lamb napatrzyłem się na takie sesje, branża chustowa pozostała mi bliska i sam chciałem takiej sesji spróbować. Jakże się cieszę, że bohaterką pierwszej takiej sesji w moim wykonaniu była właśnie Ola i jej córka, ale też chusta produkcji Oli – po raz pierwszy Ola wystąpiła przed obiektywem we własnej chuście.
Gdzieś na przełomie wiosny i lata odbyła się sesja z Gosią Wlaźlak, moją wieloletnią znajomą. Ideą sesji było ukazanie osobowości Gosi; można tę sesję zaliczyć do kategorii wizerunkowych. Mimo, że teren i pora dnia do łatwych nie należały – gęsty las na długo przed zachodem słońca… – to jednak światło okazało się zmienne, dzięki czemu powstało sporo dobrze oświetlonych, nastrojowych portretów.
Ostatnią wiosenno-letnią sesją miała się okazać sesja z Julią Anną Wirą. Poznałem ją jako znajomą Lindy Świątczak, a że „nie dawała mi spokoju” jako jedna z najaktywniejszych osób na moim facebooku, nie miałem wyjścia i musiałem się nią bliżej zainteresować. Okazało się, że jest nie tylko niezwykle piękna (jakkolwiek banalnie to brzmi, jednak to szczera prawda), ale ma też doświadczenie w pozowaniu. Bardzo mi zależało, aby móc ją sfotografować i to pragnienie szybko się urzeczywistniło. Kiedy fotograf stawia przed swoim obiektywem piękną kobietę, to tak jakby szlifierz brał do ręki diament – obiekt jego pracy sam w sobie jest piękny, piękno to nie jest dziełem szlifierza; jego zadaniem jest to piękno podkreślić, nie ująwszy z niego nic. Była to jedna z najlepszych moich sesji – wszystko temu sprzyjało: miejsce, które wybrałem, pora dnia, atmosfera sesji, wreszcie sama modelka i jej nastrój tego dnia, który to nastrój pozwolił wydobyć maksimum wdzięku.
Fotograficzny rok w Łodzi zamknęła druga sesja z Izą Włodarek. Szczęśliwie zbiegła się w tej sesji możliwość współpracy z Julią Kwiecińską, z którą planowałem popracować już od jakiegoś czasu. Julia jest znakomitą makijażystką, ma lekki, dostosowany do postaci styl malowania; potrafi też doskonale dobrać strój i zadbać o włosy modelki przed sesją. Celem sesji był lookbook – modowa propozycja w klimacie jesienno-zimowym. Wybór miejsca znów padł na sprawdzony Park Źródliska. Być fotografem w takim zespole to była nie tylko przyjemność, ale i wyzwanie, więc włożyłem w fotografowanie maksimum umiejętności i chęci, aby doskoczyć do tak wysoko zawieszonej poprzeczki.
No Comments