
15 paź ZIEMIA KŁODZKA 2021
Podróż do raju nie musi oznaczać przeniesienia się na „tamten świat” albo lotu na drugą stronę kuli ziemskiej. Wystarczy bilet do Henrykowa.
Przełom września i października to czas, kiedy symbolicznie zamykam sezon rowerowy. Symbolicznie, ponieważ przy sprzyjającej pogodzie sezon może trwać cały rok. Tradycja październikowych wypraw rowerowych narodziła się w 2015 roku, kiedy to wraz z moim przyjacielem Dariuszem wybraliśmy się z Opola do Zlatych Hor. W następnych latach kontynuowałem eksplorację Górnego Śląska, aż do wyczerpania pomysłów. Dlatego w tym roku przyszedł czas na Dolny Śląsk.
Mój wybór padł na Kłodzko i Kotlinę Kłodzką, ponieważ nie byłem w tych stronach już 17 lat i chciałem poznać tę okolicę na nowo. Wyprawa rozpoczęła się w Henrykowie,
gdzie 17 lat temu była nasza wakacyjna baza wypadowa. Nie miałem czasu na obejrzenie odnowionego klasztoru cysterskiego, zrobiłem tylko kilka zdjęć i jechałem
dalej, do Ziębic.
Ziębice zapamiętałem z dawnych lat jako piękne, ale zaniedbane i smutne miasto. Dziś już nie wygląda ono tak źle. Wprawdzie jest tu jeszcze sporo nieodnowionych kamienic, ale rynek z ratuszem, gotycki kościół św. Jerzego i okoliczne uliczki tworzą bardzo przyjemne wrażenie. Szczególnie w uliczkach w pobliżu kościoła św. Jerzego można się poczuć jak we francuskim miasteczku, gdzie gotycki kościół i małe domy wokół tworzą stereotypowy pejzaż.
Z Ziębic kierowałem się dalej na południe, aż dotarłem do Kamieńca Ząbkowickiego. Po 17 latach nie poznałem tego miejsca, może z wyjątkiem kościoła cysterskiego.
Zamek został odratowany, otacza go odnowiony park. Pięknie wygląda on o tej porze roku i doskonale komponuje się z kompleksem zabudowań klasztornych i błoniami nad Budzówką, dopływem Nysy Kłodzkiej. Dobrze policzywszy czas, stwierdziłem, że nie zdążę wypić kawy w tych pięknych okolicznościach i muszę jechać dalej.
Aby dostać się do Kłodzka, pozostało jeszcze przejechać przez Góry Bardzkie, z najwyższym punktem na trasie, czyli Przełęczą Łaszczowa (592 m n.p.m.). Dziś jest to niepozorne miejsce, choć w dawnych czasach prowadził tędy ważny szlak handlowy i dlatego o kontrolę nad przełęczą toczyły się walki prawie w każdej wojnie. Podjazd pod przełęcz utrudniała zła jakość nawierzchni drogowej. Na szczęście na zjeździe do Kłodzka była ona już bardzo dobra i po szaleńczej jeździe w dół, dokładnie o zachodzie Słońca dotarłem do Kłodzka.
Następnego dnia rano wyruszyłem na zachód od Kłodzka. Te piękne tereny przypominają bardzo okolice Głubczyc: pagórkowaty teren, ponad wzgórza wystające wieże kościołów, liczne pałace i piękne przydrożne krzyże. Na dłużej zatrzymałem się w Kamieńcu, gdzie w pałacowym ogrodzie wypiłem dobrą kawę i próbowałem nawiązać znajomość z kotem.
Ważnym przystankiem na trasie były Wambierzyce ze względu na ich monumentalną bazyliką. Nie znam drugiego podobnego miejsca w Polsce.
Mało znanym miastem Ziemi Kłodzkiej jest Radków, leżący u podnóża Gór Stołowych. Radkowski ratusz jako całość nie należy do najpiękniejszych, choć posiada renesansowe portale. W rynku szczególnie duże wrażenie zrobiły na mnie stare, XVII-wieczne portale kamienic. Zresztą nie tylko w Radkowie, ale w każdym z miast Kotliny, które odwiedziłem.
Podjazd na Góry Stołowe, do Karłowa, trwał 40 minut, których nie przerywałem na fotografowanie, chociaż po drodze były niezwykłe formacje skale, a potem po prawej stronie, po wyjeździe z lasu, Szczeliniec Wielki (jak się później dowiedziałem). W Karłowie czułem się jak w domu, czyli w Jesionikach (cz. Jeseniky). Karłów najlepiej porównać do miejscowości Rejviz: podobne położenie, tak samo mało stałych mieszkańców i podobna architektura.
Jedyne fotografie z Gór Stołowych to sesja koni, które spotkałem w Łężycach, na zjeździe do Dusznik. Na pewno tu wrócę, choćby dlatego, że właśnie w tym miejscu zgubiłem okulary.
Duszniki mnie zachwyciły, jednak nie zatrzymywałem się tam na profesjonalne fotografowanie. Dopiero przy wyjeździe z Gór Orlickich w Góry Bystrzyckie, zrobiłem
kilka ujęć doliny rzeki Orlicy. Tutaj niestety przydałby się inny obiektyw niż moja Nikonowska 35. Ale myślę, że wrócę tu jeszcze z pełnym sprzętem, bo dolina Orlicy
jest przepiękna, tereny są dość odludne, więc spokojny urlop zimowy musi smakować tutaj wybornie.
Po dotarciu do schroniska pod Jagodną i długim zjeździe dotarłem do Bystrzycy, gdzie zdążyłem zrobić jeszcze dwa zdjęcia i pospiesznie skierowałem się z powrotem do Kłodzka i już po zachodzie Słońca dotarłem do bazy.
Tego dnia otrzymałem wszystko, co tak bardzo kocham w przedgórzu sudeckim i Sudetach: dynamiczny pejzaż, kręte drogi, mnóstwo podjazdów i zjazdów, piękną architekturę oraz wyjątkowy nastrój wysoko położonych miejscowości jak Karłów i Spalona.
No Comments